15 marca 2018

Raport z zajęć: środa, 03/14/2018.


Ta część bloga, od której go zaczynam - raport z zajęć - przyszła mi do głowy całkiem przypadkiem, wczoraj rano. Uznałam, że pokazanie tego, jak wyglądają moje lekcje i wam pomoże zdecydować się na kurs. To bardzo wygodnie rozwiązanie, tylko trzeba znaleźć odpowiednią szkołę językową.

Ja od ponad półtora roku uczęszczam do katowickiego oddziału Azjatyckiego Centrum Językowego, które ma też oddział we Wrocławiu, a we wrześniu otwierają kolejny w Poznaniu. Poza nauką japońskiego można też zapisać się na kursy chińskiego oraz koreańskiego. Kiedy ja wybierałam ACJ najpierw sprawdziłam, jakie są inne szkoły oferujące kurs interesującego mnie języka. Było ich kilka, niektóre nawet tańsze. Więc czemu zdecydowałam się na ACJ? 

Jak większość szkół prowadzi zajęcia zarówno grupowe jak i indywidualne. Jednak ACJ proponuje grupy małe, do trzech osób oraz duże do ośmiu. Zatem każdy znajdzie dla siebie coś odpowiedniego.  Do tego lekcje są prowadzone przez native speakerów. Coraz więcej szkół po nich sięga, gdyż ludzie zainteresowani są rzetelną nauką języka, zwłaszcza tak orientalnego jak japoński. Jednak to, co najbardziej zaważyło na mojej decyzji była ilość godzin. Miesięcznie mam ich od sześciu do siedmiu i pół. W innych szkołach przy niemalże tej samej cenie ilość godzin była mniejsza o połowę. Tak więc zajęcia grupowe mam raz w tygodniu po 90 minut przy miesięcznym koszcie 200 zł, co uważam za przystępną cenę.

To tyle jeśli chodzi o wstęp. Przejdźmy do sedna sprawy - zajęć. 

Moja grupa to osiem osób i spotykamy się w środy po południu. Rozstrzał wiekowy to 15-28 lat, ale wszyscy dogadujemy się i dobrze bawimy. Lekcje prowadzi Keiko-sensei. Przeurocza, energiczna kobieta po trzydziestce, która naprawdę chce nam przekazać wiedzę. Na pierwszych zajęciach z nią przeżyliśmy szok z powodu jej entuzjazmu i energii, bowiem nasz poprzedni sensei był jej przeciwieństwem. Zawsze spokojny i stonowany. Jednak bardzo lubimy i chwalimy sobie Keiko-sensei.

Wczoraj, jako że był Biały Dzień, wraz kilkoma koleżankami postanowiłyśmy wręczyć z tej okazji Kojiemu-sensei (wcześniej wspomniany poprzedni nauczyciel) czekoladę. Chciałyśmy się odwdzięczyć za Walentynkową słodkość, którą on przygotował dla nas. Co prawda w Japonii jest na odwrót; w Walentynki dziewczęta dają chłopakom słodkie upominki, a w Biały Dzień oni się odwdzięczają. U nas wyszło troszkę na odwrót. 

Wracając do samych zajęć. Jak zawsze zaczęły się od podania zielonej herbaty oraz oficjalnego powitania. Ale czym ono jest? Skomplikowane to nie jest. Wstajemy z miejsc, kłaniamy się pierwszy raz, witając z nauczycielem. Kłaniamy się ponownie, składając prośbę owocnej współpracy na zajęciach. Tak, padają te słynne z anime słowa: Douzo yoroshiku onegaishimasu (どうぞ よろしく お願いします。)Wtedy dopiero siadamy i możemy zacząć lekcję.

Zajęcia zaczęły się od poznania nowych znaków kanji. Jako że tydzień temu bardziej skupiliśmy się na zagadnieniach gramatycznych, to wczoraj wróciliśmy do kanji na deszcz, którą szybko przerobiliśmy wtedy, a do tego doszły znaki na niebiosa oraz uczucia, duchowość. Ten zestaw pozwolił nam przejść do słownictwa związanego z pogodą. Bowiem większość znaków związanych ze zjawiskami pogodowymi ma za główną kategorie znak na deszcz (o budowie kanji będzie w innym poście). Przez to mogę powiedzieć, że oficjalnie nauczyłam się mojego ulubionego znaku na śnieg. Nawet miałam okazje zapisać go na tablicy. 

Na koniec zajęć Keiko-sensei zafundowała nam fajną powtórkę z formy gramatycznej, którą wałkowaliśmy przez ostatnie zajęcia. Mianowicie dostaliśmy arkusze do gry w bingo. Jednak zamiast cyfr mieliśmy wpisać grupy z listy (np.: napoje, anime, film, serial, jedzenie itd.) oraz to, co z danej grupy najbardziej lubimy. Jako, że ostatnio pracujemy z przymiotnikami, to była bardzo fajna powtórka reguł gramatycznych oraz słownictwa, a przy tym dobrze się bawiliśmy. 

Zajęcia kończą się odpowiednikiem powitania. Wstajemy, kłaniamy się i żegnamy. Zazwyczaj po oficjalnej części, można porozmawiać z nauczycielami. Ja wczoraj przypadkiem dorwałam się do książek z egzaminami na Nihongo Noryoku Shiken N5 (egzaminy państwowe z języka japońskiego) i przeglądając ją, znalazłam część testu, której nie rozumiałam. Keiko-sensei była jak zwykle pomocna i wytłumaczyła mi dokładnie jaki jest mechanizm zadań. 

Mam nadzieję, że ten blok pokazujący moje zajęcia, coś wam da i pokaże, że to nie jest wszystko takie straszne jak się wydaje. Tylko się zmobilizować troszkę. Śmiało też pytajcie w komentarzach, ja postaram się wystosować osobny post z odpowiedziami lub pisać je bezpośrednio.

Yukina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz